Misja Afganistan. , odc. 1. serial wojenny Polska 2012, 45 min. Polski serial wojenny "Misja Afganistan" przedstawia losy żołnierzy 2 plutonu 1 kompanii piechoty zmechanizowanej z Wędrzyna. Z różnych powodów decydują się oni wyruszyć z misją pokojową do ogarniętego wojną kraju. Czeka ich tam ciężka praca pełna niebezpieczeństw. Misja w Afganistanie wykazała, że potrzebny jest jej nowy karabin maszynowy. Model MG4 spełnia wszystkie wymagania wojskowych, ale jego zakup, to naprawdę duży wydatek. Druga strona medalu Przekazywanie przez NATO odpowiedzialności za kraj Afgańczykom może przedłużyć się w niektórych regionach "do 2015 roku i dalej" ze względu na trudności w sferze bezpieczeństwa Również każdy wyjazd poza bazę traktowany jest jako misja bojowa i należy się zań dodatek. Jak widać są to całkiem niemałe pieniądze, a dodatkowo na konto wpływa normalna polska pensja. Sumarycznie dla np. chorążego wychodzi łącznie około 10 tys. zł. miesięcznie. W polskim kontyngencie w Iraku służy wielu oficerów. Z informacji, jakie przekazał PAP rzecznik prasowy MON Jacek Sońta, wynika, że w 2007 r. wydatki na PKW Afganistan wyniosły 402 mln zł, rok później – ponad 346 mln zł, a w 2009 r. wzrosły do prawie 913 mln zł. W 2010 r. osiągnęły najwyższy dotychczas poziom – ponad 1,5 mld zł, a w 2011 r. spadły do nieco ponad 1,1 mld zł. Forum Avanti24 Szukaj. "Misja" emitowana w Canal+ to pierwszy polski serial o polskiej obecności wojskowej w Afganistanie. Ale żołnierze, którzy byli w tym kraju, nie są zachwyceni. 12 lat trwała misja Bundeswehry w Afganistanie. Była to najkrwawsza i najdroższa misja zagraniczna w historii sił zbrojnych RFN. yrIlj4y. Opublikowano: 2021-07-02 13:30: Dział: Społeczeństwo Oficjalne zakończenie polskiej misji w Afganistanie. Prezydent: Składam hołd wszystkim poległym. Szef MON: "Okazaliśmy solidarność" Społeczeństwo opublikowano: 2021-07-02 13:30: autor: PAP/Andrzej Lange Dowództwo Operacyjne RSZ im. Bronisława Kwiatkowskiego przeprowadziło polskie wojsko i to służące w kraju, i poza granicami przez najtrudniejsze zadania; to dla mnie zaszczyt, że mogłem nadać sztandar właśnie temu dowództwu - powiedział w piątek prezydent Andrzej Duda. CZYTAJ RÓWNIEŻ: -Polscy żołnierze wychodzą z Afganistanu. Prezydent: „Kończymy wojskowe zaangażowanie w największej operacji NATO w historii” -Wycofanie się NATO z Afganistanu może spowodować wybuch w całym regionie Prezydent uczestniczył w piątek w obchodach święta Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych oraz oficjalnym zakończeniu misji Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. Podczas obchodów Dowództwu Operacyjnemu RSZ im. Bronisława Kwiatkowskiego nadany został sztandar wojskowy. Jest to nie tylko ważny dzień dla Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych im. gen. Bronisława Kwiatkowskiego, ale także i ogromny zaszczyt dla mnie, że mogłem nadać i wręczyć ten sztandar właśnie temu dowództwu — powiedział prezydent Duda podczas uroczystości na Pl. Piłsudskiego w Warszawie. Podkreślił, że Dowództwo im. Kwiatkowskiego obchodzi swoje święto, istnieje od 17 lat i i przeprowadziło polskie wojsko, i to służące w kraju, jak i poza granicami „przez wszystkie najbardziej skomplikowane i najbardziej także trudne zadania i wydarzenia, które przez te lata miały miejsce”. Prezydent ocenił, że nie było to zadanie łatwe. Polacy w tym czasie nie tylko byli tą armią, która została stosunkowo wówczas świeżo przyjęta do Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale także i mieli zadania w różnych miejscach na świecie — zauważył. Podkreślił, że często były to zadania bardzo trudne, „związane z ogromną odpowiedzialnością za życie nie tylko naszych żołnierzy i pracowników wojska wykonujących służbę w ramach Kontyngentu, ale także życiem i zdrowiem mieszkańców krajów, w których byli, (…) żołnierzy i pracowników wojsk sojuszniczych”. Niejednokrotnie polscy żołnierze ratowali zdrowie, życie, ryzykowali życiem. Niestety byli także tacy, którzy z misji już nie powrócili, polegli tam gdzieś na obcej ziemi ku rozpaczy nas wszystkich, największej swoich bliskich — powiedział. Dziękuję za to, że państwo to udźwignęliście, chcę bardzo mocno podkreślić, udźwignęliście z powodzeniem — zaznaczył prezydent. „Dziękuję za każdy dzień służby” Dzisiaj z rąk pana pułkownika Pawła Pytko, dowódcy ostatniej zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie, odebrałem polską flagę, nasz narodowy sztandar, który został zabrany z Afganistanu przez ostatniego opuszczającego to miejsce polskiego żołnierza, w ramach zakończenia misji, która trwała 20 lat — powiedział prezydent dodając, że przyjął ją ze wzruszeniem. Jest w niej wielka moc — zaznaczył. Ocenił, że misja w Afganistanie była jedną z najtrudniejszych w dziejach Wojska Polskiego w czasach pokoju. Misji, w której poległo 44 polskich żołnierzy i pracowników wojska, a prawie tysiąc zostało rannych i poszkodowanych — podkreślił Andrzej Duda. Podczas przemówienia prezydent poprosił zgromadzonych o uczczenie minutą ciszy wszystkich tych, którzy polegli w Afganistanie. Składam hołd wszystkim naszym poległym żołnierzom, wszystkim rannym i poszkodowanym oraz najbliższym naszych żołnierzy — mówił. Dziękuję wszystkim oficerom, żołnierzom i pracownikom wojska, którzy wykonali naszą misję w Afganistanie od samego początku przez cały czas naszej obecności tam. Z całego serca w imieniu Rzeczypospolitej dziękuje, żeście nas tam z męstwem i odpowiedzialnością reprezentowali budując zarazem dobrą opinię o naszym kraju i naszych żołnierzach. Dziękuję za każdy dzień służby, który został tam zrealizowany dla Rzeczypospolitej — wskazał. Prezydent złożył też życzenia wszystkim oficerom i żołnierzom Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych im. gen. Bronisława Kwiatkowskiego z okazji ich święta. „Jesteśmy od tego, żeby wspierać naszych sojuszników” W uroczystości zakończenia misji polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie i święta Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych brał udział także minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Misja (w Afganistanie) została podjęta ze względu na atak na Stany Zjednoczone. U podłoża tej misji legł atak terrorystyczny na naszego sojusznika. Okazaliśmy solidarność — powiedział szef MON. Jesteśmy od tego, żeby wspierać naszych sojuszników w potrzebie, dlatego że liczymy na wzajemność, gdyby nasza ojczyzna takiego wsparcia potrzebowała — dodał. Szef MON podkreślił znaczenie Dowództwa Operacyjnego RSZ, do którego zadań należy dowodzenie żołnierzami służącymi na zagranicznych misjach. Dowództwo Operacyjne odgrywa ważną rolę w Wojsku Polskim. Jakość dowodzenia, jakość operacji, świadczy o wartości Wojska Polskiego, zarówno w operacjach antykryzysowych w Polsce, jak i za granicą — powiedział Błaszczak. Misja w Afganistanie to jedna z najdłuższych i najtrudniejszych operacji zagranicznych Wojska Polskiego; polscy żołnierze byli obecni w Afganistanie prawie 20 lat, w misji uczestniczyło ponad 33 tys. polskich żołnierzy i pracowników MON. mm/PAP Publikacja dostępna na stronie: 15 sierpnia 2021, 16:38. 2 min czytania Talibowie nie czekali na 11 września 2021 r., gdy ostatni amerykański żołnierz miał opuścić Afganistan. Już 15 sierpnia znaleźli się Kabulu, a prezydent tego kraju miał zgodzić się zrzec stanowiska i wyjechać za granicę. Tak kończy się operacja, na którą Amerykanie wydali ponad 2 bln dol. Żołnierz ze 101. pułku powietrznego Stanów Zjednoczonych podczas misji zaopatrzeniowej w Dżalalabadzie. Afganistan 2018 r. | Foto: Allison Dinner / Forum Polska Agencja Fotografów Trwająca blisko dwadzieścia lat interwencja amerykańskich wojsk w Afganistanie kosztowała Stany Zjednoczone 2,26 bilionów dolarów, wskazują badacze z uniwersytetu Browna Raport amerykańskich naukowców nie obejmuje dodatkowych kosztów w postaci dożywotnich rent dla weteranów czy kosztu obsługi długu zaciągniętego celem sfinansowania operacji wojskowej Efektywność wydania tych środków została poddana ocenie przez ofensywę talibów, którzy zdołali dotrzeć do Kabulu jeszcze przed całkowitym wycofaniem się Amerykanów Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej 11 września 2021 r. miał być datą symboliczną. Tego dnia przypada 20. rocznica ataków terrorystycznych na World Trade Center, które sprawiły, że USA zaangażowały się w wojnę w Afganistanie. 11 września Amerykanie mieli również wycofać się z tego kraju. Zdecydował o tym prezydent Joe Biden. Rocznica będzie miała jednak gorzki smak. Stany Zjednoczone Ameryki wydały bowiem 2,26 bln dol. w związku z zaangażowaniem wojskowym w Afganistanie, a brak skuteczności tej misji widzi dziś cały świat. Zobacz też: Kabul upadł. Prezydent opuścił kraj [RELACJA NA ŻYWO] Naukowcy z Watson Institute for International and Public Affair działającym na Uniwersytecie Browna, którzy wyliczyli koszty, twierdzą, że nie przestaną one rosnąć nawet po powrocie ostatniego amerykańskiego żołnierza do domu. Raport W opublikowanym w kwietniu 2021 r. raporcie zatytułowanym "Koszt wojny" badacze opisują niezwykle wysokie wydatki wynikające z najdłuższej w historii USA operacji wojskowej. Czytaj także w BUSINESS INSIDER Publikacja analizuje zaaprobowane przez Kongres szacunkowe wydatki związane z operacjami prowadzonymi zarówno w Afganistanie, jak i Pakistanie. 933 mld dol., co odpowiada za 41 proc. całkowitych kosztów wojny w Afganistanie, wyniosły wydatki w ramach Overseas Contingency Operations (OCO), czyli tej części budżetu Departamentu Obrony, która dotyczy operacji zagranicznych. Przez lata nie tylko nie były one obcinane, ale systematycznie rosły, mimo że Pentagon musiał ograniczać część swoich kosztów. Równocześnie jednak w ciągu dwóch dekad całkowity budżet Departamentu Obrony USA zwiększył się, niezależnie od wydatków w ramach OCO. Instytut Watsona wskazuje, że środki finansowe przekazywane na cele wojskowe wzrosły w tym czasie o 443 mld dol., co bezpośrednio wiążą z afgańską interwencją. Za znaczną część wydatków odpowiadają także koszty obsługi długu zaciągniętego w związku z interwencją w Afganistanie. Łączna wartość zobowiązań amerykańskich podatników, które powstały w związku z wojną wynosi 530 mld dol. , co stanowi drugą co do wielkości pozycję na liście wydatków dotyczących wojny w Afganistanie. Według badaczy Stany Zjednoczone wydały także 296 mld dol. na opiekę nad weteranami tej operacji wojskowej. Do kosztów interwencji w Afganistanie autorzy raportu zaliczają także 59 mld dol. , stanowiących część budżetu Departamentu Stanu związaną z zagranicznymi operacjami wojskowymi. Dalsza część tekstu pod video Koszty będą rosły Zdaniem ekspertów z Uniwersytetu Browna koszty zaangażowania wojsk amerykańskich w Afganistanie nie przestaną rosnąć nawet po zakończeniu operacji. Przygotowana przez nich analiza nie uwzględniała bowiem przyszłych wydatków na opiekę nad weteranami oraz zobowiązań finansowych związanych ze spłatą odsetek od długów zaciągniętych na rzecz wojny. W raporcie wskazano, że bezpośrednio w wyniku wojny w Afganistanie i Pakistanie życie straciło blisko 241 tys. osób. Było to 2442 amerykańskich żołnierzy, poległych w ramach działań w Afganistanie oraz 1144 żołnierzy wojsk sojuszniczych (w tym 43 polskich żołnierzy i jeden pracownik cywilny). Straty poniesione przez siły bezpieczeństwa i wojsko Afganistanu są szacowane na 66-69 tys. zabitych. W Pakistanie w wyniku wojny zginęło 9 314 żołnierzy i policjantów. Wojna pochłonęła także 71 tys. ofiar cywilnych (47 tys. Afgańczyków i 24 tys. Pakistańczyków). W starciach z wojskami koalicyjnymi w Afganistanie zginęło 51 tys. bojowników, w Pakistanie poległo ich 33 tys. W trakcie blisko dwudziestoletniej interwencji wojskowej zginęło także 136 dziennikarzy i ich współpracowników oraz 549 pracowników organizacji humanitarnych. Nota od wydawcy: powyższy artykuł był pierwotnie opublikowany w kwietniu 2026 r. i został zaktualizowany. Według naszych informacji MON promuje na dowódcę kontyngentu niedoświadczoną bojowo płk Agnieszkę Sochan, która przeszła przyspieszony awans za czasów ministra Macierewicza. W trzech wiarygodnych źródłach w siłach zbrojnych ustaliłem, że MON promuje kandydaturę płk Agnieszki Sochan na dowódcę dziewiątej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w misji NATO Resolute Support w Afganistanie. Płk Sochan była ostatnią za czasów Antoniego Macierewicza szefową Centrum Operacyjnego MON, stanowisko dyrektora straciła już po odejściu ministra 19 stycznia, choć pozostała w centrum. Płk Sochan, która wkrótce miałaby dowodzić powiększoną do ponad 300 osób grupą zadaniową rozlokowaną w trzech miejscach w Afganistanie, nigdy wcześniej nie dowodziła żadnym pododdziałem na misji ani w kraju w jednostce liniowej. Nie pełniła żadnego stanowiska sztabowego w brygadzie czy dywizji. Przez większość kariery była „oficerem zza biurka”, co rzecz jasna nie czyni jej ujmy, bo tacy są w wojsku potrzebni i świetnie służą krajowi na swoich stanowiskach. Ostatecznej decyzji jeszcze nie ma Przed Centrum Operacyjnym płk Sochan służyła w departamencie wojskowych spraw zagranicznych MON i Dowództwie Garnizonu Warszawa. Dziennikarze, w tym piszący te słowa, spotykali ją choćby w czasie wizyt ministra obrony w NATO w Brukseli czy na konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Ukończyła Wojskową Akademię Techniczną, wydział uzbrojenia i lotnictwa, ale w odróżnieniu od podporuczników-absolwentów szkół oficerskich nigdy nie była dowódcą nawet kompanii w jednostce liniowej. Mimo to płk Sochan ma obecnie przechodzić badania lekarskie i przygotowywać się do ewentualnej misji w Afganistanie. Trzon sił w dziewiątej rotacji kontyngentu wystawia 20. Bartoszycka Brygada Zmechanizowana, a jej dowódca miał już otrzymać z MON wyraźny sygnał o tym, że to płk Sochan ma być dowódcą. Trzeba zastrzec, że ostateczna decyzja o wyznaczeniu oficera na stanowisko dowódcy kontyngentu formalnie jeszcze nie zapadła. Być może w tej sprawie trwa przeciąganie liny między MON a wojskiem. Płk Sochan nie jest jedyną kandydatką na krótkiej liście. Ponieważ dziewiąta zmiana zacznie się w styczniu 2019 roku, procedura wyboru jest na stosunkowo wczesnym etapie. Kandydaci nie odbyli jeszcze rozmów w Dowództwie Operacyjnym, którego rekomendacja jest niezbędna przed wyznaczeniem dokonywanym na poziomie Departamentu Kadr MON. Przyspieszone awanse za Macierewicza Możliwa nominacja płk Sochan nasuwa jeszcze inne pytania. Czy dowódcą polskiego kontyngentu wojskowego w niebezpiecznej misji sojuszniczej powinien zostać oficer z przyspieszonego awansu za rządów Antoniego Macierewicza? Oficer, który otrzymał wzorową ocenę przebiegu służby, ale który w ciągu nieco ponad roku przeskoczył z majora na pułkownika, czyli o dwa stopnie? Właśnie taki awans był udziałem płk Sochan, o czym w zeszłym roku pisano w mediach. Wraz z nią w przyspieszonym trybie stopień pułkownika uzyskała wtedy ówczesna rzeczniczka MON Anna Pęzioł-Wójtowicz. W normalnym toku służby przejście ze stopnia majora do pułkownika musiałoby zająć przynajmniej cztery lata, a i to przy wybitnych osiągnięciach i przychylności przełożonych. Przyspieszone awanse stały się jednak za poprzedniego szefa MON normą i jak widać, ich efekty przetrwały zmiany kadrowe na szczytach resortu. Na mniej odpowiedzialnym stanowisku w wojsku takie awanse byłyby zjawiskiem niepożądanym, ale nie niepokojącym. Tam, gdzie od jakości kandydata i jego udokumentowanego doświadczenia zależą życie i zdrowie podległych mu żołnierzy, budzą poważne, uzasadnione obawy. Zaniepokojenie w wojsku Z moich informacji wynika, że wieść o zamiarze wyznaczenia płk Sochan na dowódcę afgańskiego kontyngentu wywołała zaniepokojenie w wojsku – od żołnierzy mających służyć pod jej komendą po wyższe szczeble dowodzenia. Temat zaistniał nawet w kuluarach niedawnej wspólnej wizyty w afgańskim kontyngencie ministra obrony i prezydenta. Nie ma pewności, że dotarł do uszu Andrzeja Dudy i Mariusza Błaszczaka, ale na pewno był poruszany w rozmowach między wysokiej rangi oficerami. Z kolei w jednostce, która ma wystawić trzon sił do kontyngentu, nie ma chętnych na funkcję zastępcy dowódcy. To mocny sygnał, że taka nominacja byłaby ryzykowna. Dyplomacja wojskowa, którą ostatnio głównie zajmowała się płk Sochan, jest bardzo istotnym obszarem polityki bezpieczeństwa w wymiarze międzynarodowym. Ale istotnie różni się od dowodzenia na misji. Stanowisko dyrektora Centrum Operacyjnego, czyli szefa rozszerzonego sekretariatu ministra, też niewiele ma wspólnego z wojskiem w ogóle, jest raczej funkcją administracyjno-polityczną. Sochan objęła posadę dyrektorską w szczególnej sytuacji, kiedy do niedawna potężny Antoni Macierewicz chciał się utrzymać na fotelu szefa MON. W grudniu 2017 roku ze stanowiska szefa CO MON odszedł pełniący tę funkcję jeszcze za poprzedniej kadencji płk Kazimierz Bednorz. Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że była to zapowiedź zbliżającego się rozpadu tamtej konstelacji. Media pisały wtedy o rosnącej nerwowości w resorcie, powoli zaczynała się rekonstrukcja kadrowa – chwilę wcześniej z funkcji wiceministra do Zamku Królewskiego odszedł osobisty przyjaciel Macierewicza prof. Wojciech Fałkowski. Czas na kobietę generała? Czy w wypadku tej nominacji płeć ma znaczenie? Oficer kobieta powinna podlegać takim samym kryteriom oceny kompetencji i przydatności na stanowisko co oficer mężczyzna. To samo dotyczy wcześniejszego doświadczenia, a dowódcy obojga płci mają wobec żołnierzy identyczne zobowiązania. Ponadto także sojusznicy mają prawo oczekiwać od polskiego dowódcy afgańskiej misji wymaganego wykształcenia, doświadczenia i kompetencji. Przebieg jego służby jest starannie przeglądany przez towarzyszy broni z NATO. Podejście inne, nazwijmy je politycznym, może czasem zakłócać tę perspektywę. „Czas na kobietę generała” – takie nagłówki czytaliśmy w marcu po spotkaniu pierwszej damy Agaty Kornhauser-Dudy z paniami w mundurach, nie tylko z wojska. Pani prezydentowa powiedziała wtedy: „W historii wojskowości polskiej mieliśmy do tej pory tylko dwie kobiety w randze generała brygady, ale mam nadzieję, że w niedługim czasie znowu kobieta dostanie nominację generalską, i to kobieta w czynnej służbie”. Przez część mediów zostało to odebrane jako apel o szybką nominację oficera kobiety do korpusu generalskiego. Nie ma wątpliwości, że podkreślanie potrzeby promocji oficerów kobiet do najwyższych rang jest oparte na dobrych intencjach. W Wojsku Polskim służy blisko 6 tys. kobiet, czyli nieco mniej niż 6 proc. To na tle niektórych armii sojuszniczych niewiele, choć aż 1,5 tys. kobiet w wojsku to oficerowie. Gdy jednak chodzi o stanowiska dowódcze, jest już dużo gorzej – według danych z 2017 roku 15 kobiet jest dowódcami kompanii, ale żadna nie dowodzi batalionem czy brygadą, mimo że blisko 70 ma stopień podpułkownika i pułkownika. Trudna misja w Afganistanie Pułkownikiem czy generałem nie zostaje się jednak przez same dystynkcje. Dowódca ponad 300 żołnierzy na misji tysiące kilometrów od kraju to ktoś zupełnie inny niż nawet najlepszy urzędnik w mundurze. Tam autorytetu nie buduje sam stopień, a tym bardziej decyzja o wyznaczeniu na stanowisko. Noszenie wysokich dystynkcji bez odpowiadającego im doświadczenia obniża autorytet dowódcy, a powierzenie stanowiska komuś, kto nigdy nie dowodził, może mieć w sytuacji kryzysowej groźne skutki. Afganistan nie jest w tej chwili misją bojową, ma charakter szkoleniowy. Ale od dłuższego czasu liczba ataków i ofiar po stronie wojsk USA i NATO w Afganistanie rośnie, dlatego Amerykanie prosili sojuszników o zwiększenie zaangażowania w misję. Polska też ma to zrobić, a dowódca dziewiątej zmiany na pewno będzie miał więcej żołnierzy w kontyngencie niż w obecnej, siódmej zmianie. Dowódca operacyjny gen. broni Sławomir Wojciechowski zapowiedział już, że Polacy mają zająć się szkoleniem pancernych sił afgańskich, więcej ma być też plutonów ochrony. To nie będzie zmiana dla mało doświadczonego bojowo dowódcy. Szczygło: Misja w Afganistanie obarczona ryzykiem / 2007-03-08 12:13 Wyświetlaj: ...w Afganistanie nie ma portu KAP / / 2007-03-08 16:33 moze ktos doniesie o tym panu Szczyglo zanim bedzie za pozno? ...w Afganistanie nie ma portu KAP / / 2007-03-08 16:33 moze ktos doniesie o tym panu Szczyglo zanim bedzie za pozno? Re: Szczygło: Misja w Afganistanie obarczona ryzykiem czaterXX / 2007-03-08 14:03 / Bywalec forum Dobrze ze mamy taki wywwiad ktory obroni naszych zolnierzy zanim ktos odwazy sie wystrzelic do nich z PG||RPG chyba ze sie myle i premier tez Re: Szczygło: Misja w Afganistanie obarczona ryzykiem bt / / 2007-03-08 13:25 Rozumiem ze statek wiezie 1188 trumien aby żołnierze mieli jak wócic do kraju. Chyba że IV RP i na to poskąpi środków. W normalnych krajach dowodzacy ktory świadomie naraza swoich zołnierzy na śmierć jset stawiany przed sądem. Ciekawe czy tzw"prezydent" RP = "zwierzchnik sił zbrojnych" również odpowie za śmierć polskich obywateli których wysłał na "misję" wyłącznie dla podlizania się Bush'owi . Re: Szczygło: Misja w Afganistanie obarczona ryzykiem walsię / / 2007-03-08 18:21 pytasz o odpowiedzialność - no dobrze, a odpowiedział prezydent RP za to, że szlajał się w sztok pijany po grobach oficerów w Katyniu. Odpowiedział ktoś za wymordowanych przez tzw. nieznanych sprawców w ciągu kilkudziesięciu lat egzystencji PRL-u, tylko po to żeby znaleść uznanie sowietów za utrwalanie jedynie słusznego ustroju ?. Odpowiedz sobie na to, a później dopiero p.... laj się do kogolowiek. Re: Szczygło: Misja w Afganistanie obarczona ryzykiem czyli co? / / 2007-03-08 12:39 ZEMKE za kierwonica Rosomaka obowiązkowo ! a w śrdoku drużyna GI, Kwaśniewski, Miller, Szmajdziński, i granatnik Komorowski. Re: Szczygło: Misja w Afganistanie obarczona ryzykiem MN1 / / 2007-03-08 12:13 Będą jeździć na ....... . Polski wywiad mówi językiem ....... . Jednostki górskie zostają w kraju, bo ..... . Żołnierze szkolili się w ..... . Hurrrrra. Re: Szczygło: Misja w Afganistanie obarczona ryzykiem kwadraturakoła / / 2007-03-08 18:23 najwyraźniej ci gorzej, myśli się urywają. PODOBNE ARTYKUŁY MON kupuje samoloty dla VIP-ów. Terminy i... Polskie firmy w Afganistanie i Iraku.... Po 13 latach Polacy kończą krwawą wojnę Działania nowych władz Afganistanu dają... Koniec wojny na Ukrainie? Są przecieki z... Najnowsze wpisy Polityka, aktualności Kraj Świat Polityka Gospodarka Galerie zdjęć Forum inwestycyjne Spółki giełdowe Forum finansowe Forum dla firm Forum prawne Forum pracy Forum emerytalne Forum ubezpieczeń Forum podatkowe Forum nieruchomości Forum motoryzacyjne W wolnym czasie Technologie O swojej półrocznej misji w Afganistanie opowiedział nam żołnierz z Jednostki Wojskowej w Bolesławcu. Wyjazd na misję to decyzja podejmowana samodzielnie. Misja w kraju, gdzie trwa wojna, jest dla żołnierza sprawdzeniem samego siebie – jako zawodowca, przyjaciela, człowieka. Bywa tak, że zimny i nieprzyjazny kraj zostanie w mężczyźnie na zawsze. Jako miejsce, o którym mówi z szacunkiem; kraj wroga, akcji wojennych, bosych dzieci biegających po śniegu oraz targów, na których ludność tubylcza sprzedaje wyrabiane przez siebie ozdoby. Wyjazd na misje jest poprzedzony szkoleniem, które ma za zadanie nauczyć żołnierzy obsługi sprzętu używanego w kraju docelowym oraz zgrać grupę wyjazdową. Techniczne umiejętności i poznanie broni, którą się będzie obsługiwało, jest najłatwiejszym etapem. Ludzki charakter to coś, co należy rozszyfrować. To, jaki jest partner i na co go stać, przekłada się na to, czy w stresie przeładuje broń i zajmie odpowiednią pozycję, czy pozostanie w ukryciu sparaliżowany przez stres. Podczas szkolenia ważna jest obserwacja, jak kolega podchodzi do wykonania najprostszych czynności. Czy nie uważa się za zbyt ważnego, by wykopać dół czy pociągnąć kable. Jego duma może zagrozić życiu innych. Według oceny żołnierzy, poligon przygotowuje do wyjazdu w około 60 procentach. Na to, na co nie da się przygotować, to warunki atmosferyczne, obcość kraju i to, co wychodzi z ludzi w trakcie misji. Cechy charakteru, których na poligonie w Trzebieniu nie dało się poznać. Jedną z nich jest pazerność na pieniądze. Liczenie zadań płatnych, które wykonał kolega i pretensje o to, że zarabia się mniej. Po kilkumiesięcznych szkoleniach transportuje się grupę do bazy w Afganistanie. Trwa to nawet kilka dni. Z przesiadkami i noclegami w bazach tranzytowych. Najlepiej myśleć, uważa nasz rozmówca, że jest się przygotowanym najlepiej jak można, a to, co się stanie na miejscu, będzie się oceniać na bieżąco. Po przyjeździe do afgańskiej bazy docelowej szokuje perfekcyjna amerykańska organizacja życia na miejscu. Transport, obsługa stołówki. Kultura i szacunek, jakim darzą się żołnierze. Wracając do bazy po patrolu ma się wszystko zapewnione. Odpoczynek, prowiant, kontakt internetowy z bliskimi. Jednym z pierwszych zadań bolesławianina była warta na wieży. Czterogodzinna obserwacja. Kontrolowanie, kto zbliża się do obozu. W dzień było znośnie. Dobra widoczność. Ale noce były złe. Ciemne, tak że nawet z noktowizorem niewiele można było dostrzec. Grupa z Bolesławca podzieliła się. Żołnierze określili swoje prywatne sympatie, ale razem dotarli się tak, że podczas wykonywania zadania działali jak jedna osoba. Nigdzie, tak jak w Afganistanie, nie mieli świadomości, że w pojedynkę nic nie znaczą. Wytłumaczenie, czym jest poczucie stałego zagrożenia, komuś, kto nigdy go nie odczuwał, jest najtrudniejsze. Wojna bez regularnej bitwy jest trudna do opisania. Wróg bez munduru wymyka się prostej ocenie. To może być afgański chłop, którego pilnuje się podczas pracy w bazie. Miły i sympatyczny, który szuka kontaktu i pozdrawia po angielsku krótkim „Hello, how are you?”. Wróg, który może podłożyć ładunek wybuchowy lub sprzedać informację na temat bazy. Wróg, który nagle staje się ofiarą. Jak dwaj afgańscy traktorzyści, którzy przyszli, jak inni tubylcy, zarobić w bazie na życie dla swoich rodzin. Pracowali jeden dzień. Nazajutrz ich głowy podrzucono pod bramy obozu. Aby pokazać, że wrogiej armii się nie pomaga. Ludność cywilna związana jest z talibami albo terrorem, albo więzami rodzinnymi lub plemiennymi. Jak więc myśleć o biednych rodzinach, które w najcięższą zimę, w kamiennym domku palą w piecu przez chwilę rano i wieczorem? Wróg czy ludność cywilna? O ich dzieciach ubranych w szmaty i boso wypasających kozy, które jak szarańcza wyjadają marne trawy wokół bazy? O drobnych rzemieślnikach, którzy na targu sprzedają ozdoby i inne wyroby wykonane ręcznie, by zarobić na dzienny posiłek? O ludziach, którzy mimo cywilizacyjnego rozwoju pozostali na etapie tak głębokiego zacofania i biedy, że najbiedniejsza osoba w Polsce byłaby dobrze sytuowana w afgańskiej wiosce. Żołnierz myśli o tubylcach otaczających bazę. Obok łóżka zawsze w pogotowiu trzyma się karabin, kamizelkę kuloodporna, nóż – wszystko co niezbędne podczas ataku, kiedy trzeba się bronić lub ewakuować. Kiedy się wraca do Bolesławca po misji w Afganistanie, jest się wdzięcznym. Za dobrobyt, posiłek, rodzinę, spotkania z przyjaciółmi, spacer po lesie, zieleń. Misja potrafi dać żołnierzowi pewność, że się sprawdził w swoim zawodzie, że podołał. Może też powtórnie wezwać do powrotu tam, gdzie stawia się dwumetrowe mury chroniące przed burzami ze śniegu i piasku, zasieki z kolczastego drutu chroniące bazę. Gdzie brak dróg, a te które rozjeżdżają samochody, znikają po kilku miesiącach. Gdzie klimat i ziemia nieprzychylne są ani żołnierzom, ani Afgańczykom. Tak jak wojna.

misja w afganistanie forum